Jarhed
Administrator
Dołączył: 04 Kwi 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:45, 06 Kwi 2007 Temat postu: Ucieczka...... |
|
|
Do portu wjechał wóz z dość silną eskortą.Z przodu jechało sześciu konnych,po obu stronach po trzech,a z tyłu wozu kolejnych czterech.Taka obstawa była bardzo potrzebna,gdyż w wozie jechali specjalni"goście".W środku siedziały cztery postacie.Jeden mężczyzna,dwóch krasnoludów i elf.Byli to najbardziej niebezpieczni przestępcy w całej krainie.Transportowano ich do najpilniej strzeżonego więzienia,które znajdowało się na morzu na małej wyspie.Niewielu znało dokładne miejsce i współrzędne owej wyspy.Zwało się "Alcanrii".Mówiono,że tam się już tylko umiera.
-Prrr-krzyknął wożnica i cały orszak zatrzymał się na nabrzeżu.Strażnicy zsiedli z koni.Do przypłynięcia statku więziennego było jeszcze sporo czasu.
Jarhed stał przy oknie i patrzył przez kraty.Jazda takim wozem nie była dla niego nowością.Miał za sobą dwa wyroki skazujące.Ten miał być trzeci i ostatni jak powiedział mu sędzia orzekając wyrok śmierci.Jako recydywista nie miał co liczyć na pobłażliwość Temidy.Z wielu awantur i bójek jakie przeżył ostatnia okazała się fatalna w skutkach.Pobił na śmierć dowódcę garnizonu który go ścigał podczas ostatniej ucieczki.Niestety zdradził go współtowarzysz,któremu pomógł w wydostaniu się na wolność.Ale była to ostatnia rzecz jaką zrobił w swoim plugawym życiu.Tydzień póżniej znaleziono go pod drzewem z rozprutym gardłem i wnętrznościami na wierzchu.Do dziś nie wiadomo kto za tym stoi.
-Dobra panowie-powiedział do krasnoludów.Teraz będzie dobry moment.Pamiętacie co kto robi?Bo jak nie to kurwa sam was udusze-syknął.Mam nadzieje że macie więcej rozumu niż wzrostu.
-Spokojnie-powiedzial krasnal.Zresztą po co mi mózg jak mam topór.
-Taa.Masz rację.Tylko to tego się nadajecie.Zaczynamy.
Podszedł pod drzwi wozu i krzyknął do strażnika który stał po drugiej stronie.
-Te jajogłowy może byś tak wody przyniósł.Nam też chyba się należy nie?-spytał.
-Zamknij ryj kanalio.Gdyby to odemnie zależało gówno byście dostali-ryknął strażnik.Zasrane mendy.Pić im się zachciewa.Może jeszcze dzika przynieśc co? I panienki?.
-Jakbyś mógł-powiedział Jarhed-bylibyśmy bardzo wdzieczni.
Strażnik oddalił się lecz po chwili wrócił z kubkiem wody.Wyciągnął klucze i zaczął otwierać drzwi.Jarhed na to tylko czekał.Gdy drzwierza nieco się uchyliły trzasnął nimi tak mocno, że człowiek odbił się od nich i upadł na ziemię.
-Teraz-wrzasnął.Z wozu wyskoczyli wszyscy więziniowie.Jarhed skoczył do leżącego strażnika i huknął go z pięści w twarz.Słychać było tylko trzask łamanej szczęki.Reszta kompanów zajęła się paroma strażnikami którzy zostali przy koniach,gdyż reszta poszła do portowej tawreny.
-To za kanalie gównojadzie-syknął Jarhed i kopnął go jeszcze w nerki.Nie mam czasu za bardzo na zabawę z tobą,więc się ciesz że żyjesz.
-Panowie,na mnie już pora.Dzięki za współprace.Może się jeszcze kiedyś spotkamy.Zróbcie z nimi co chcecie.Ja spadam-powiedział i puścił się pędem w stronę portu.
Wbiegł na nabrzeże cały czas myśłać co teraz.Miał wolność ale co dalej?.Do miasta nie wróci,bo pierwszy lepszy patrol by go zgarnął a tu tylko woda i woda.W oddali było już słychać pościg.
-Myśl kolego,myśl-mówił sam do siebie.Przecież nie dasz się złapać.W więzieniu czeka cię tylko stryczek.W tym momencie zobaczył jakiś odpływający statek.Powoli opuszczał port, lecz jeszcze nie wszystkie cumu miał wciągnięte.-Oto moja wolność-pomyśłał.Wskoczył do wody i wdrapał się po linie na pokład.Szybko znalazł szalupę i w niej się ukrył.Musiał chwilę odpocząc i pomyśleć co teraz.
Przebudziły go wrzaski na zewnątrz.-Rzucać kotwicę!Nie ociągać się szczury lądowe!Szybko,zwijać żagle!Cholerne darmozjady-darł się bosman na pokładzie.
Powoli wyślizgnął się na ląd.Gdy stanął na plaży zobaczył że jest na jakiejś wyspie.Szybko oddalił się z portu w jej głąb.Po krótkiej wędrówce zobaczył małą osadę.
-Może tu jest moja wolność-pomyślał.........................
Post został pochwalony 0 razy
|
|